niedziela, 31 maja 2009

Kochany Prywatny Poeta

"Pierwszej się oczu czarnych, drugiej modrych boję
te dwie są me Miłości i dwie Śmierci moje"
Jan Lechoń
Trzecia jest nad ranem, a ja spaceruję
jak księżyc co pełnią płynie po niebie
Wiesz.. Źle się czuję..
Bo jutro już ze mną nie będzie Ciebie

Ach! Księżyc! On prawie się styka
z moimi palcami co pełzną po nocy
Spójrz! Prawie go dotykam!
Lecz nie mogę się wyrwać okrutniej niemocy..

Śpiewajcie słowiki dzisiaj żałobnie
gdy łza mi w oku szaleństwem się wierci.
Ta pieśń przez noc niech płynie swobodnie
bo nie ma mej Miłości.. ani mojej Śmierci

Pierwsza odleci rozkładając skrzydła
i długi czas nie będzie Jej z nami.
Druga ta zła, wstrętna i przebrzydła
odejdzie przekupiona tęskniącymi łzami

Zostanę sam z okrutną pamięcią
o ustach co kolor nadały winu.
Zostanę sam z tą straszną chęcią
Zerwania dla Ciebie gałązki jaśminu

Myślę, że smutek też zaraz odleci
i nie będę więcej zalewał się łzami
Księżyc przecież taki sam tam świeci
i pod takimi samymi będziemy gwiazdami

I zastał mnie świt nad tymi myślami
i rosa na trawie w słońcu się jarzy
idę do domu wolnymi krokami
a wiatr mi wyciera łzy z mojej twarzy..

(C) Monsieur Palique


czwartek, 28 maja 2009

Nastka

Kiedyś gdy byłam bardzo młoda miałam przekonanie o wielu rzeczach, miałam marzenia, że gdy będę już dorosła to moje życie będzie wyglądało tak jak sobie je właśnie wyobrażam.

Zawsze byłam przekonana o tym, że w wieku dwudziestu pięciu lat będę już dawno żoną i będę miała dzieci lub przynajmniej będą już w planach bo w mężczyźnie mojego życia zakocham się od pierwszego wejrzenia a on straci dla mnie głowę i nasza miłość będzie najpiękniejszym uczuciem jakie doświadczymy w ciągu całego życia. Marzyłam i często myślałam o tym jak będzie wyglądał mój dom, w którym zamieszkam z mężem i jak wspólnie będziemy urządzać nasze mieszkanie. Marzyłam zawsze, że moja mama gdy będę już dorosła będzie moją najlepszą przyjaciółką, której będę powierzać największe sekrety a siostra będzie jedyną osobą, która bezwarunkowo zawsze będzie gotowa mnie wysłuchać i to ona właśnie będzie tą, która zawsze mnie zrozumie nawet wtedy gdy cały świat stanie przeciwko mnie.

Byłam przekonana, że znajdę świetną pracę, która będzie sprawiać mi przyjemność i oczywiście będzie świetnie płatna na tyle, że nie będę musiała martwić się o wydatki by starczyło do pierwszego lub by nie przepłacić na zakupach. Przekonana byłam również, że świat jest dla mnie otwarty i każda podróż w nieznane przyniesie mi wiele radości i satysfakcji i podróżować będę zawsze, gdy będę miała na to ochotę -sama lub razem z przyjaciółmi, których jak byłam wtedy przekonana -będę miała wiernych, spontanicznych i szalonych -gotowych na wszystko -"byle razem". Będziemy spotykać się najczęściej jak tylko się da i będziemy razem łazić na imprezy lub do kina, a potem będziemy rozmawiać, słuchać i doradzać sobie nawzajem. Przekonana byłam, że już w wieku dwudziestu lat będę posiadać prawo jazdy i własnym samochodem będę jeździć na studia a po drodze na zajęcia będę uśmiechać się na światłach do nieznajomych mężczyzn a oni będą puszczać do mnie oko.

Marzyłam o tym, że gdy będę już dorosłą dojrzałą kobietą będę piękna i moja twarz będzie wyglądać jak te z okładek. Byłam przekonana, że moje piersi gdy już urosną będą tak samo okrągłe i jędrne jak w wyciętych bluzkach u modelek.

No, a dzisiaj tak sobie myślę, że marzenia i przekonania to jedno a prawdziwe życie to drugie i nie za bardzo da się te dwie rzeczy połączyć, bo życie upływa tak jak zostało wcześniej zapisane. Nawet gdy pragnienie jest silne a przekonanie wiarygodne i gdy dążenie uparte kieruje los po drodze marzeń.. w pewnym momencie wszystko wraca do punktu wyjścia.

A może coś przeoczyłam?



piątek, 22 maja 2009

Kapłan(ka) miłości

"A jeśli miłość jest największym kultem całej ludzkości to pierwszą jego kapłanką była i zawsze jest kobieta."

Obserwuje i podziwiam znane mi pary, które się kochają i również te, które kłócą się na okrągło bo to daje im poczucie bliskości i dla nich -jak mówią jest dowodem trwającego uczucia. Taka sytuacja zdarza się również czasem w stosunku do osób nam najbliższych jak siostra czy mama -złościmy się najczęściej na tych, na których nam najbardziej zależy a potem zazwyczaj żałujemy ze wstydem słów wypowiadanych w złości -słów, których do znajomych nie wypowiemy nawet pod wpływem największej emocji.

Nie bez kozery posłużyłam się cytatem. Uważam, że jest on bardzo prawdziwy i gdy głębiej się nad nim zastanawiam stwierdzam, że odnosi się do większości sytuacji w związkach. Mężczyzna kierując się własnym samczym ego udowadnia kobiecie swoje racje nie zdając sobie sprawy z tego, że większą irytacje wzbudziłby gdyby nie odzywał się wcale. Kobieta przeważnie uważa, że to ona gra pierwsze skrzypce w związku i tak naprawdę jej partner -choć zapewnia poczucie bezpieczeństwa i jest silniejszy fizycznie w pewnym momencie ulega racjom kobiety w każdym przekonaniu kierowanym złością lub żartem byle tylko poczuć bliskość jaką może jedynie ofiarować mu kobieta.

Kobieta chcąc okazać ukochanemu wielką miłość zaspokaja jego zachcianki. Gotuje dla niego to co on lubi jeść, prasuje jego koszule, sprząta dom aby widział, że dba o niego i miejsce, w którym spędzają większość czasu, chociaż on i tak rzadko kiedy zauważa czysty kran lub inny detal.. dopóki oczywiście sama mu o tym nie powie podświadomie oczekując pochwały. Wydawać by się więc mogło, że owy cytat powinien tak naprawdę odnosić się do mężczyzny skoro to wokół niego wszystko się kręci... ale pójdźmy jeszcze o krok dalej..

Kiedy w związku darzącym się bezwzględnym zaufaniem i uczuciowo stabilnym pojawia się fantazja dotycząca jednorazowego zaproszenia osoby trzeciej do sypialni i okazuje się, że owa fantazja obojga jest spełnieniem najskrytszych pragnień mężczyzny -kobieta wiedząc jak ogromną przyjemność może sprawić ukochanemu podejmuje decyzje i zgadza się aby osoba trzecia była gościem w ich sypialni. Wydaje mi się, że w każdym przypadku osobą trzecią jest kobieta, ponieważ heteroseksualny mężczyzna z reguły nie odnajduje się w intymnej relacji z drugim mężczyzną tak szybko jak odnaleźć się może kobieta z kobietą.

Zasady są jasno określone przez kobietę. To ona zdecydowała, więc ma do tego pełne prawo. Określa granicę intymności sprawiedliwie. Osoba trzecia jest jedynie dodatkiem do ich własnej gry tak aby ich fantazja nie była fizyczną zdradą mężczyzny i nie została nigdy później podstawą do zawirowań emocjonalnych w ich udanym przecież związku.

"A jeśli miłość jest największym kultem całej ludzkości to pierwszą jego kapłanką była i zawsze jest kobieta."

W trakcie jakże upragnionej przez mężczyznę -spędzenia choć jednej nocy we własnym życiu z dwójką kobiet, po przejęciu jego inicjatywy przez drugą kobietę widząc ogromne zadowolenie orientuje się, że większą rozkosz sprawia ukochanej osoba trzecia niż on sam.. bo przecież kobieta kobietę zna najlepiej i to właśnie ona -owa kapłanka z cytatu zaspokaja pragnienia zarówno mężczyzn jak i kobiet znając je doskonale -jak siebie samą. Mężczyzna nie potrafi dłużej znieść upokorzenia własnego samczego ego -ubiera się i wychodzi uznając "imprezę" za zakończoną.

Cała historia jest jedynie moim wyobrażeniem o sytuacji kiedy monotonne związki chcąc od życia więcej fundują sobie na własne życzenie wrażenia, które mimo określenia jasnych zasad i granic nie gwarantują powodzenia a najczęściej prowadzą do wielu nieporozumień. Wiem jednak, że taka sytuacja mogła mieć miejsce.

Tak więc panowie! Ostrożnie z tymi fantazjami :-) Moim zdaniem nie są warte ryzyka jakie trzeba poświęcić stawiając na jednej szali udany związek i kilka chwil uniesienia po to, by w rezultacie rozczarować się lub nabawić kompleksów. W całej sytuacji jedyną zadowolną osobą jest zazwyczaj... osoba trzecia.




sobota, 16 maja 2009

Welcome back

Irlandia przywitała mnie słonecznie i zachwyciła, jak co roku. Po długiej podróży dojechałam na miejsce. Tutaj nic się nie zmieniło. Ta sama praca, ten sam dom i ci sami ludzie, którzy uśmiechają się i serdecznie witają wracających po zimie znajomych. Przez chwilę miałam wrażenie jakbym wcale nie wyjechała tylko na moment zamknęła oczy.

Już czwarty raz Irlandia odsłania przede mną swoje oblicze –wciąż taka sama, niezmiennie piękna i zielona. Tylko ja jestem już inna. Już nie dziecinna, pouczona przez ludzi, których tu spotkałam i życie, jakiego doświadczyłam. Pan R. nie zjawił się jeszcze. Dowiedziałam się, że razem z moją nadzieją, że go nie spotkam nadzieje ma również całe miasto. Tutaj wszyscy się znają, wiedzą o sobie prawie wszystko. Małe miejscowości niczym nie różną się od siebie poza ludźmi, którzy tutaj są bardziej wyrozumiali i życzliwi. Wychodzą z założenia, że okazywana sympatia jest znakiem przyjaźni i zapewnieniem, że mogą liczyć na siebie w każdej sytuacji, na dobre lub na złe bez względu na to jak dobrze się znają.

Ach jak mi się marzy żeby po irlandzku ludzie traktowali się również w Polsce..!


poniedziałek, 11 maja 2009

Agata Budzyńska

> Chcę Cię obronić <


Chcę Cię obronić, chcę ustrzec Cię od zła

Gdy smutno tak zaśpiewać, by Cię rozweselić

I z ciemnej nocy wyprowadzić w jasny dzień

Tak życiem Cię zachwycić, abyś chciał przeżyć je


W podróż Cię wezmę do takiego raju

Gdzie smak miłości dojrzewa powoli

Gdzie rana życia uśnie pod ustami

Sny się spełniają, a prawda nie boli


Chcę Cię obronić, chcę ustrzec Cię od zła

Gdy smutno tak zaśpiewać, by Cię rozweselić

I z ciemnej nocy wyprowadzić w jasny dzień

Tak życiem Cię zachwycić, abyś chciał przeżyć je


W podróż Cię wezmę do  takiego świata

Gdzie się szaleństwo spełnia do ostatka

Gdzie żal spóźniony niczego nie skreśla

A zamki mocno przetrwają na lodzie


W podróż Cię wezmę do takiego kraju

Gdzie struga czasu upływa powoli

Gdzie rzeki płoną słońca płynnym złotem

Sny się spełniają, a życie nie boli.



poniedziałek, 4 maja 2009

Ten sen

Parę minut po północy, spokojna kładzie się spać. Z zamkniętymi oczami wędruje w ciszy po usypiającej już wyobraźni. Zasypia otulona ciepłą miękką kołdrą..

Raz na jakiś czas śni mi się ten sam sen. Zasypiając czuje jak moja świadomość staje się bezwładna. Sen ogarnia mnie i właśnie wtedy przychodzi takie uczucie, że w pokoju nie jestem sama. Otwieram oczy, rozglądam się po pokoju i widzę ciemność. Zamykam oczy i widzę twarze postaci, których nie znam. Odwracam głowę, bo wydaje mi się, że jeszcze nie usnęłam.. próbuje złapać oddech ale czuję, że nie mogę. Wtedy zastanawiam się czy już śnię czy jeszcze nie. Więc chcę krzyknąć by się upewnić, że jeszcze nie śpię, ale ciągle brak mi tchu -jakbym miała płuca pełne powietrza i nie mogła nic z nim zrobić. Więc siłuję się by krzyknąć.. w końcu się udaje. Podnoszę się, rozglądam i nadal nikogo nie widzę, ale czuję obecność. Przestraszona wstaję i zapalam nocną lampkę. Lampka nie działa. Biegnę do przedpokoju i zapalam duże światło -nie działa. Tylko ciemność i obecność. Przerażona myślę -to nie może być prawda -ja nadal śnie. Więc znowu próbuję krzyczeć, bo krzyk zawsze mnie budzi. Jakby w półśnie -już wiem, że natychmiast muszę się obudzić, bo inaczej się uduszę. Zbieram, więc wszystkie siły, aby złapać oddech, by krzyknąć najgłośniej jak umiem. Udaje się. Podnoszę się i ciemność nie jest już taka ciemna. Widzę pokój w blasku księżyca. Dwa oddechy i zasypiam znowu. I znowu to samo -dokładnie to samo. Po którymś razie mam dosyć i idę spać do drugiego pokoju. Tam zasypiam bez problemu.

Kiedyś myślałam, że ten sen śni mi się, gdy nie zasłonię okna i światło księżyca pada na moją twarz. Później myślałam, że to przez stres, bo przecież ciągle śni mi się ten sam schemat z tą różnicą, że mogę zapalać światła gdzie chcę i czasem obecność przybiera postać cienia. A dziś, gdy obudziłam się rano pomyślałam, że może tak właśnie umiera się we śnie. Gdy ludzie nie mają dosyć siły by złapać oddech lub nie orientują się, że półsen to już sen. Niebezpieczny. Mogę tylko przypuszczać, bo nie zaryzykuje by to sprawdzić -by pozwolić, aby sen trwał, aby nie zwracać uwagi na oddech, ciemność i spojrzeć obecności prosto w twarz.. kimkolwiek jest.