niedziela, 21 czerwca 2009

Opowiem Wam naszą historię

Mój Poeta. Znamy się z liceum gdzie chodziliśmy do jednej klasy. Uważałam go wtedy za osobę bardzo tajemniczą i nieprzewidywalną. Zawsze był indywidualistą. Robił, co chciał. Ubierał się na czarno i rzadko się golił. Palił papierosy i nie stronił od alkoholu. Na lekcje języka polskiego przychodził z własną książką Dostojewskiego i w czasie, gdy powinien uważać na lekcji on siedział z nosem w książce. Pisał wiersze i czytał również moje. Jako pierwszy udzielał mi wskazówek. To on wraz ze swoim kolegą sprawił, że zwątpiłam w Boga. Jego argumenty dały mi wtedy tak do myślenia, że popłakałam się wróciwszy do domu. Nie wspominam z sentymentem tej sytuacji, bo patrząc na nią dzisiaj życzyłabym sobie, aby w ogóle się nie wydarzyła. Dialog przeciwnika kościoła i katolika zawsze kończy się tak samo. Źle. A moja wiara raz podupadłszy już nigdy nie była tak sama.
Po kilku latach od skończenia liceum spotkaliśmy się na ulicy.. przypadkiem i tak się zaczęło. Najpierw sms-y, spacery i czerwone wino. I kiedy przyszedł moment, gdy nasze dusze rozmawiały już bez słów, kiedy to byłam gotowa otworzyć dla niego drzwi mojego serca –on nic nie zauważył i choć pisał, że mnie kocha nie przyszło mu do głowy, że możemy być parą nie tylko wirtualnie, ale prawdziwie i stworzyć dla siebie miłość, jakiej pragniemy. Kontakt się urwał. Po jakimś czasie spotkaliśmy się. Opowiedziałam mu o moim pragnieniu z tamtego czasu i o tym, że chyba nieświadomie złamał mi serce. Był w szoku, ale zrozumiał, że przeoczył coś ważnego, więc kontakt się odnowił z jego inicjatywy. To już nie było to samo. Czar prysł, więc szczerze powiedziałam mu, że nie będziemy parą i przestaliśmy odzywać się w ogóle. Po ponad roku dostałam maila. Zwykłe pytania, co słychać, czy wszystko w porządku. Podpisał się „Na zawsze Twój, kochający B.” i wtedy zrozumiałam, że tym razem ja chyba coś przeoczyłam.
Po rozstaniu z R. długo nie mogłam dojść do siebie. Miłość, o której marzyłam dotknęła mnie by za chwile zniknąć. Byliśmy ze sobą krótko a uczucie, jakim go darzyłam było większe niż te wszystkie przeszłe zebrane w całość. Nie chciałam być tą, która czeka jedynie na królewicza i gardzi miłością, która czeka za rogiem. Zadzwoniłam do mojego Poety i od trzech miesięcy jesteśmy razem. Plany rozkwitu naszej miłości pokrzyżował mój wyjazd do Irlandii. Oczywiście związek, jeśli silny –przetrwa również odległość. Wiersz, który publikowałam napisał dla mnie na dzień przed wyjazdem -zaczarował mnie. Odkąd jestem tutaj dostałam dwa listy. Są piękne. Zresztą przeczytajcie sami..

Moja Ukochana!
Zastanawiałaś się może kiedyś, czym jest przeznaczenie? Co w ogóle znaczy? Myślę nad tym od momentu Twojego wyjazdu.. Czytałem o tym wiele i najlepszym źródłem okazały się starożytne podania greckie. Przeznaczenie zwane jest tam Koniecznością i występuje pod imieniem Ananke oraz jej córek zwanymi Mojrami. Ananke oraz Mojry są poza wszelka władzą bogów i przędą nici/wstążki. Każda z tych wstążek jest inna, bo przeznaczona jest dla jednego człowieka symbolizując jego narodziny, życie i śmierć. Jego los. Konieczność czy jak wolisz Przeznaczenie. Bywają przypadki (sic!) że wstążki te potrafią się spleść razem powodując, że los dwojga różnych ludzi łączy się i stają się oni sobie przeznaczeni.. Znalazłem jeszcze dwa hasła, które pasują do Przeznaczenia. Eros i Thanatos. Miłość i Śmierć. Analizując te archetypy doszedłem do kilku wniosków a właściwie to po prostu upewniłem się, co do moich zarówno wcześniejszych jak i teraźniejszych przekonań. Pierwsze z nich to to, że Ananke splotła wstążki naszego życia i tak czy inaczej spotkalibyśmy się kiedyś. Nasze planety krążą po tych samych orbitach. Drugie z nich to to, że kiedyś umierać będę z przekonaniem, że urodziłem się po to by Cię kochać. Nic tego nie zmieni, bo takie jest moje Przeznaczenie...
Strasznie mi tutaj bez Ciebie. Zrozumiałem, że człowiek odczuwa samotność bardziej nie wtedy, kiedy jest sam, ale w momencie, kiedy kogoś traci. Chociaż nie straciłem Cię na zawsze to nie umniejsza to wcale mojego cierpienia. Życie toczy mi się tutaj powoli mimo wielu zajęć. Czas okrutnie się wlecze. Wysycham bez Ciebie jak Ziemia bez Wody. Nie mogę słuchać Twojego głosu, patrzeć Ci w oczy, nie mogę trzymać Twojej dłoni ani Cię głaskać. Czuję się zagubiony niczym dziecko we mgle. Przy zdrowych zmysłach trzyma mnie świadomość, że w końcu wrócisz i moje płuca napełnią się czystym światłem. Może trafi nam się wtedy jeden z ostatnich ciepłych jesiennych dni i zrobimy piknik. Rozłożymy koc na trawie i będziemy pić kawę i wino przegryzając ciastem i serem. Będę Cię tulić i całować. Będę Cię trzymać tak jakbym Cię już nigdy nie miał wypuścić z rąk i będę milczał a Ty spytasz: „O czym myślisz Kochanie?”
Siadłem w mojej ulubionej knajpie, takiej kawiarni - galerii, która się zwie "Impresja" i zrobiłem coś dziwnego.... Choć byłem sam zamówiłem dwie kawy i jedną z nich postawiłem na przeciwko siebie... dla Ciebie... i zacząłem pisać list. Dzięki mojej wyobraźni byłaś prawie na wyciągnięcie ręki... Ech Kochanie! Ciężko mi tu bez Ciebie..
Zrobiłem też coś, co zdziwiło mnie znów samego. Ściągnąłem obrączkę z kciuka i założyłem ją na palec, na którym powinno się nosić obrączkę ślubną (jak złączę palce to prawie nie widać, że jest za duża). Niech wiedzą wszyscy a przede wszystkim wszystkie, że moje serce, ciało i dusza należą tylko do Ciebie i tak pozostanie do końca moich dni. Ty jesteś Tą, Co Potrzeba. Teraz zwłaszcza się o tym przekonałem. Poznałem dogłębniej swoje uczucia w stosunku do Ciebie właśnie przez Twój wyjazd... I lepiej mi z tym i bardziej ciężko zarazem, bo zdaję sobie sprawę z tego, że w momencie, w którym się odnaleźliśmy w końcu to musieliśmy się pogubić.. ale cóż. Kwestia czasu i wszystko wróci do normy i znów będziemy mogli być razem...
Kawa w nałęczowskiej „Impresji” wystygła.. Byłaś tam przy mnie wtedy. Rozpromieniona z błyskiem radości i zadowolenia w tych pięknych oczach, w których utopiłem się tak dawno temu i uśmiechałaś się. Obserwowałaś mnie jak piszę ten list dotykając koniuszkami palców mojej leżącej na stoliku dłoni. Wyszeptałem, że Cię kocham i już Cię nie było.. Ja też w końcu wystygłem, więc zapłaciłem i wyszedłem.
Wiedz, że myślę o Tobie w każdej chwili, cały czas. Nie martw się Kochanie o mnie. Dam sobie radę. Czekam tu na Ciebie ze spokojem i uporem. Nic złego nie może się stać, bo nic nie jest w stanie zmienić przeznaczenia. Nawet bogowie nie mają władzy nad Koniecznością.
Na zawsze Twój
B.”

Prawda, że piękny? :-)


8 komentarzy:

Wojowniczka pisze...

no piękny piękny ;)
Czyli powiedzenie że osoby sobie pisane i tak się znajdą
w Twoim przypadku się sprawdziło..
Ciesze się kochana a taka tajemnicza byłaś dostaniesz klapsa ode mnie ;p

Szczęścia zyczę i szybkiego powrotu do ukochanego B.
;)

Pozdrawiam

Zawsze pamiętająca o Tobie
Wojowniczka

Holden JAREK Cyprian pisze...

prawda, ALE NAJDZIWNIEJSZE JEST, ŻE PO KILKU ZADANIACH MYŚLAŁAM, ŻE PISZESZ O MNIE I SIĘ "PRZERAZIŁEM", ALE NIESTETY TO NIE MNIE - NIE ODE MNIE:)

PIĘKNE

Izabela pisze...

Cieszy mnie to, że na świecie są jeszcze ludzie, którzy potrafią kochać na prawdę. Ja też spotkałam moją wielką miłość, a po chwili musiałam zniknąć... ale wierzę w to, i ja i Ty, Lila, przetrwamy rozstania i znajdziemy miejsca na ziemi dla miłości. Dostałaś bardzo wymowny list. Życzę Wam tylko i wyłącznie sprawiedliwego wiatru, który rozwiewa smutki i wątpliwości a przynosi piękne chwile...

missysleep pisze...

To musi być prawdziwa miłośc;) piękne....trzymam za Was kciuki obiema rękami i nogami:) pozdrawiam:)

Lila pisze...

Wojowniczko chyba Cię rozczaruję.. Życie pisze własne scenariusze. Następny post niebawem..

Lila pisze...

Eudaimonia:
Również i ja życzę sobie tego wiatru.. i tej miłości na prawdę!

Wojowniczka pisze...

ehmmmm czyli że źle zinterpretowałam tego posta...
hmmmm no coż zatem czekam dalsze info bo się pogubiłam...

Zaczarowana Dziewczynka pisze...

Piękny i pełny emocji list. Trzymam kciuki, bo wiem że miłość na odległość jest trudna. Ale prawdziwa zwycięża. :) Mam nadzieję, że Twoja właśnie taka będzie. Prawdziwa i szczera - przecież jesteście pisani sobie, skoro potrafiliście się na nowo odnaleźć. Pozdrawiam. :))