sobota, 7 marca 2009

Kochany Tato!

Czasem jest taka potrzeba kiedy chcemy zrobić coś dla siebie i od siebie. Wyrazić emocje i to czego rozum i serce nie jest w stanie pojąć.

Trwam dzielnie przy wielkopostnych postanowieniach i choć nie jest łatwo bo stale muszę się pilnować to jednak czuję, że warto. Odświeżyłam galerię zdjęć na ścianie. Zawisły nowe fotografie na które lubię patrzeć. Zawisła też nowa kompozycja obrazów Anioła i jedno zdjęcie "z klimatem" które przypomina mi, że życie nie składa się z prostych białych ścieżek. To wszystko cieszy moje oczy i widocznie było mi to potrzebne. Moja podświadomość po ponad miesięcznej przerwie znów sięga po papierosa i nie umiem już z nią rozmawiać na ten temat bo przestała mnie słuchać. Widocznie jest jej to potrzebne. Wyszłam dziś z psem na spacer i stanęłam pod drzewem. Zapaliłam papierosa, oparłam się i patrzyłam na Teatr. Miałam gdzieś czy ktoś przechodzi obok i spogląda na mnie jak na wariatkę. Po prostu chciałam postać sobie pod drzewem bo było mi to potrzebne.

Czas jest pojęciem względnym więc nie wpływa na uczucia bo prawdziwe nie zmieniają się z upływem lat. Jak na przykład uczucia Ojca względem córki. Ojca, którego nigdy nie było, z którym nigdy nie było dane mi mieszkać. Rodzice rozwiedli się gdy miałam półtora roku, Tatę poznałam 11 lat później. Nie było mi dane poczuć bliskości tego pierwszego i najważniejszego mężczyzny w życiu, który będzie autorytetem, wytłumaczy, wskaże drogę, wytrze łzy gdy pierwszy raz wali się świat, pocieszy, przytuli, pokocha. Przez wszystkie lata, kiedy pokonywałam dzielące nas kilometry wydawało mi się, że tak fajnie jest mieć Tatę. To nic, że na odległość i że widzimy się trzy razy w roku i ze jest fajnie przez kilka dni i jest tak jak gdyby nigdy nic. Ważne, że on jest i to tylko kwestia czasu zanim dowiem się i poczuję te wszystkie rzeczy, o których marzyłam będąc dzieckiem.

Czas jest pojęciem względnym... Przez te odzyskane lata znam na pamięć historię rozwodu i barbarzyństwa mojej rodziny względem Ojca. Zam na pamięć historię, którą mi opowiadał, że gdy byłyśmy z siostrą małe on przychodził pod kamienicę dziadków i machał nam siedzącym na balkonie, bo jak twierdzi nikt nie chciał go wpuścić do domu a dziadek wzywał Milicję. Nigdy jednak nie dodał, że stał pod tym balkonem pijany puszczając "bluzgi" na każdego z mojej rodziny. Byłam za mała aby to pamiętać. Mama nigdy nie chciała rozmawiać dlaczego stało się tak a nie inaczej. Pamiętam tylko jak kiedyś powiedziała, że nie był dla niej dobry, ale złego słowa o nim nie powiedziała. Wychowała nas sama i nigdy nie ułożyła sobie życia na nowo bojąc się, że obcy mężczyzna mógłby zrobić nam krzywdę kiedy ona będzie w pracy. Ojciec dopiero niedawno zdecydował się na następny - już trzeci rozwód. Od kilkunastu lat ma inna kobietę.

Przez ten czas kiedy mógł -zrobił tak niewiele. Ostatnio dowiedziałam się, że on tak naprawdę nie zdaje sobie sprawy co spotkało mnie i siostrę bo w całej sytuacji widzi tylko własną tragedie i to on jest ofiarą. Nie rozumie, że fundamentem kobiet w związkach z mężczyzną jest właściwa relacja z Ojcem. Nie obchodzi go dlaczego ciągle jestem sama. Dlaczego wybieram w życiu tak a nie inaczej i czy czuję do niego żal, bo nigdy nie dał mi prezentu na urodziny.

Zastanawiam się czy jest jeszcze dla nas szansa. Czy jest możliwe, aby tylko jego punkt widzenia przysłaniał to o czym powinniśmy porozmawiać. Dla uzdrowienia serca -właśnie to jest mi potrzebne.


10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ciekawie napisane, robi wrażenie..

Margarithes pisze...

zawsze jest szansa i nadzieja. Jest wiele grup terapeutycznych,które pomagają odnaleźć się w świecie relacji damsko męskich, właśnie kształtując świadomość, po takich traumach jak Twoja. Wiem, że to nie jest pocieszające, bo jednak cudownie mieć całą rodzinę w komplecie, ale nawet z ojcem w tle w domu, który nie zrobił zupełnie nic, oprócz wiecznie groźnej miny, można popaść w najdziwniejsze stany, co nie jest bez wpływu na emocjonalność. Bardzo dużo zależy od nas, od naszej świadomości. Możesz być szczęśliwa i żyć bez strachu, możesz, daj sobie tylko szansę i spróbuj poszukać dla siebie odpowiedniej grupy. Będzie dobrze, uśmiechaj się i kochaj. Jesteś dzielną i mądrą kobietą, buziak

Wojowniczka pisze...

Widzę, że wiele nas łączy kochana ;)
Miałam/Mam podobna sytuację rodzinną...
Moi rodzice rozstali się gdy miałam 4 lata...
Od tej pory ojciec nie wykazywał żadnej inicjatywy...
Zero kontaktu...
Oczywiście podobnie jak sama napisałaś....Całą winę na to co się stało zrzuca na moją mamę i na mnie...
To on jest ofiarą skąd ja to znam..

Podobnie jak Ty nie potrafie zbudować teraz w dorosłym już zyciu normalnego związku...
Po prostu czuję jakiś lęk którego teraz tutaj nie potrafie opisać...
Może po prostu boje się zaufać.
Bo gdy w życiu potrzebowałam autorytetu ojca jego nigdy przy mnie nie było...
Nie wiem co to miłość ojca do córki, wiem tylko co to nienawiść...

W mojej rodzinie temat mojego ojca był tabu bo strasznie przeżywałam gdy o nim wspominano...
Dziś niewiele się w sumie zmieniło..
Bo nie lubie o tym mówić,
Dlatego jesteś lepsza ode mnie bo ja nie potrafiła bym opisać tego co przeżyłam w dzieciństwie na blogu..
Po prostu nie potrafie....
Nie chcę do tego wracać...

Trzymaj się i życze Tobie i sobie abyśmy poznały wartościowego faceta.

Pozdrawiam

Lila pisze...

Margo tylko jedno słowo.. -dziękuję.

Lila pisze...

Wojowniczko kochana. Dzięki takim osobom jak Ty wiem, że nie jestem sama. Uczucia dziewczyny dotkniętej taką sytuacją jak widzę są podobne.

Życzenia warte spełnienia.. kiedyś na pewno! :-)

Iga pisze...

Mój odszedł rok temu. Gdy miałam 24 lata. Nie wiem, za co bardziej go winię. Za wstyd, strach, pogardę, rozpacz, złamane życie mojej Mamy, czy za to, że to on czuje się ofiarą.
Czy za to, że w każdym mężczyźnie widzę teraz jego.

Lila pisze...

I Twój też czuje się ofiarą.

Nie mieć i zyskać mało czy mieć i stracić wiele.. Obie opcje są wredne. Ufam, że za każdą kryje się coś dobrego.

Iga nie spodziewałam się.

Margarithes pisze...

najlepiej w mężczyznach doszukiwać się własnych dobrych cech, i takich, które nas uzupełniają, na siłę nie przykładać, albo wmawiać sobie, że on się zmieni, mężczyźni się nie zmieniają.

On w cale nie musi być jak ojciec, on w cale nie musi was porzucić, żeby trwało, trzeba wzajemnie podsycać, dbać, pielęgnować relacje, świadomie i uważnie iść razem przez życie, a nie mijać się, nasi rodzice to pokolenia wychowywane, bez okazywania uczuć, bez wylewania na drugą osobę miłości, a w taki sposób, nie można być do końca szczęśliwym, jak przychodzą chwile zwątpienia, nie zamykać się w sobie tylko tulić do ramion partnera. Ja Wam życzę laski cudownych miłości i wzajemności, wtedy będzie gut!

Unknown pisze...

Kochana Siostrzyczko, ciesze się, że to właśnie przy Tobie mogłam się po raz pierwszy zmierzyć z demonami przeszłości i lękami dnia dzisiejszego. Że to właśnie ,,wtedy'' po raz pierwszy poczułam się nie jak starsza ale jak młodsza siostra - tak ogromnym wsparciem byłaś wtedy i nadal jesteś dla mnie.
Gosia

Lila pisze...

"Odwróć się a ja tam będe.."