wtorek, 20 stycznia 2009

Chwila słabości

Każdy wie co oznacza, znamy ją z własnych doświadczeń. Przychodzi nagle nie wiadomo skąd, burzy spokój i ustalone reguły. Przybiera postać czekolady, papierosa, czerwonego wina, mężczyzny, nowego sweterka z wyprzedaży, 30 minut porannego wylegiwania i wielu, wielu innych.. Są też ludzie, którzy na pozór wydają się jej nie miewać. I niby nic takiego się nie dzieje bo słabość jest częścią nas. Ewa w Raju poczyniła pierwszy krok więc wydaje się, że to naturalna kolej rzeczy.

Ja zastanawiam się, czy jest na to reguła. Złoty środek, który zapobiegnie decyzjom podejmowanym pod wpływem chwili, impulsu niezgodnego z planem. I czy tak naprwdę jest się czym przejmować bo przecież każda słabość pociąga za sobą szukaną w niej równowagę czy przyjemność. Jest odniesieniem do dotyczących w danej chwili wydarzeń kiedy myślimy, że postępujemy właściwie. Dlaczego więc nazywać tą chwilę słabością a nie szczęściem? Dlaczego słabość po jakimś czasie pociąga za sobą wyrzuty sumienia z wykonanej czynności a nie zadowolenie? Czy idealnym dopełnieniem części układanki pomiędzy chwilą słabości a szczęściem jest sumienie mniej lub bardziej wyrafinowane?

Ponoć każdy ma prawo otrzymać od życia to czego oczekuje i zaspokoić pragnienie. Bez chwili słabości, emocje które nami kierują wydają się bez znaczenia. A może chwila słabości to po prostu wymówka, która brzmi gorzej i przyznając się do niej kiedyś trzeba będzie się z niej wytłumaczyć?


Brak komentarzy: